Miłość jest rozumiana jako wartość, uczucie lub potrzeba. Każdy z nas jej pragnie. Pragniemy kochać i być kochani. Niektórzy doszukują się tu braków z dzieciństwa inni wzorców kulturowych. Dziś zostawmy przyczyny z boku. Zajmijmy tym, co przynosi miłość w małżeństwie.

Zanim przejdę do meritum, muszę coś dodać. Miłość często wiążemy z miłością romantyczną. W życiu możemy jednak odnaleźć znacznie więcej oblicz miłości. Miłość rodzicielska, przyjacielska, miłość do zwierząt, przyrody, do ludzi, do świata, do samego siebie. Każda z nich jest ważna i każda pozwala na realizowania wartości i potrzeby, jaką jest miłość. Takie podejście jest zgodne z NVC, bardzo mi bliskim modelem patrzenia na świat (poczytasz o nim tutaj).

Trzy składniki miłości.

Wróćmy teraz do tego, jak się buduje miłość. Robert Sternberg (a w Polsce Bogdan Wojciszke) dzieli miłość na trzy składniki:

  • Namiętność, rozumianą jako pociąg, seksualność,, cielesność, czułość i zafascynowanie.
  • Intymność, która oznacza bliskość psychiczną, wzajemną troskę, przeżywanie radości w obecności partnera, uważność i szacunek.
  • Zaangażowanie, rozumiane jako decyzje, myśli i działania służące utworzeniu i podtrzymaniu związku.

W zależności od etapu związku, doświadczenie miłości w relacji będzie się zmieniać. W początkowych fazach często dominuje namiętność. Już w pierwszych miesiącach z reguły zaczyna się rozwijać także poczucie wzajemnego zrozumienia i bliskości, budując intymność. Kiedy rodzi się decyzja o tym, by być razem rośnie zaangażowanie: decyzja o wspólnym życiu, ślubie, mieszkaniu czy dzieciach. Często etapowi temu towarzyszy stopniowy spadek namiętności, karmiącej się nie tylko bezpieczeństwem i bliskością ale też ekscytacją, niepewnością i zazdrością.

Sternberg opisuje 6 faz związku, od zauroczenia po rozpad. Czy wszystkie one muszą stać się naszym udziałem? Czy miłość małżeńska musi nieuchronnie prowadzić do wypalenia się namiętności i znudzenia się sobą? Zdecydowanie nie. W tym artykule skupię się właśnie na tym, jak podtrzymać i umacniać ważne składowe miłości.

Nieuchronna śmierć namiętności?

Esther Perel bada seksualność i namiętność. W swoich wystąpieniach podkreśla jak paradoksalną siłą jest namiętność: dąży do całkowitego zlania się z drugim, a równocześnie wymaga tajemniczości i niepewności. Chcemy w pełni się poddać, odsłonić i zaufać a równocześnie prowokować i zaskakiwać. Pożądanie karmi się bólem, niepewnością, zazdrością i strachem. A przecież stanów tych nie chcemy doświadczać w bliskiej relacji, prawda?

Jak podtrzymać namiętność?

Negatywnie na namiętność wpływać będą sytuacje odsłaniające ciało w nieseksualnych kontekstach, choćby gdy chodzimy po domu w poplamionych dresach, albo zostawiamy otwarte drzwi do toalety 😉 Warto zarezerwować prywatności ale też tajemniczości. Kokietować i nie być zbyt „łatwym”. Gra w zdobywanie i uwodzenie nieodmiennie pobudza libido. Przestańmy też traktować seks, jak małżeńską oczywistość. Niech pozostanie czymś, co za każdym razem rozpalamy poprzez komplementy, czułe słówka, podteksty, docenienie, romantyczne  wieczory oraz ekscytujące przygody. To wszystko sprawia, że wzajemna atrakcyjność i namiętność są podtrzymane.

Czy krzywa intymności stale rośnie?

Wydawać by się mogło, że wzajemne dogranie się, nieustannie rosnąca liczba przegadanych godzin i poznawanie się w różnych życiowych okolicznościach sprawią samoistnie, że poczucie wzajemnego zrozumienia i wsparcia mogą wyłącznie rosnąć. U wielu par, zwłaszcza w okresie ok. 7-10 lat po ślubie, pojawia się jednak oddalenie, trudności komunikacyjne a czasem nawet osamotnienie. Jak to możliwe?

Okazuje się, że wraz z upływem lat charakter rozmów w wielu parach się zmienia. Ludzie przestają dzielić się sobą, odsłaniać swoje myśli, uczucia i potrzeby, a zamiast tego koncentrują się na planach, logistyce i zadaniach do wykonania. To nie jest ten rodzaj bycia razem, który owocuje poczuciem przynależności i bliskości. Willard Harley zaleca, aby codziennie spędzić 20 minut na intymnej rozmowie. Tylko tyle i aż tyle. Dzięki temu łatwiej Wam będzie zachować bliskość, ale też przeprowadzać „aktualizacji danych”, czyli poznawanie się i dzielenie tym, co w ciągu kolejnych dni i tygodni odkrywamy i zmieniamy w sobie.

zaangażowanie –

Ostatni bastion.

W teorii Sternberga zaangażowanie jest najmniej podatne na wygaśnięcie. Czasem ludzie pozostają ze sobą głównie dlatego, że podjęli taką decyzję oraz powiązali swoje losy: wspólny dom, kredyt, dzieci, przyjaźnie. W pewnym momencie wygodniej jest zostać razem, nawet jeśli pozostałe komponenty miłości wygasną. Okazuje się jednak, że w obecnych czasach coraz częściej ludzie decydują się na rozwód w takiej sytuacji.

Daleka jestem od pewności, że „wszystko jest do uratowania”. Życie pisze różne scenariusze i każdej historii trzeba się przyjrzeć indywidualnie. Nie jest jednak prawdą, że spadek namiętności i intymności w związku, to droga w jedną stronę. Mało tego, z reguły jest inaczej! Związek przechodzi przez różne okresy. Są takie, które pochłaniają bardzo dużo uwagi i energii, jak na przykład przeprowadzka, opieka nad małym dzieckiem, zmiana pracy. W tych okresach wiele par doświadcza oddalenia i „ostygnięcia” relacji. Czasami orientują się dopiero, kiedy ich związek trzyma się tylko dzięki przyzwyczajeniu. Spotykam takie pary na szkoleniach i na sesjach. Jeden z psychologów żartobliwie mówił, że małżeństwo trwa od jego zawarcia do pojawienia się pierwszego dziecka, potem przez jakiś czas nie ma nic, aż w końcu, po tym, gdy najmłodsze dziecko osiągnie wiek 8 lat, z powrotem ma szansę zaistnieć. Zrozum mnie dobrze: nie zachęcam, by czekać tych 8 czy kilkanaście lat (jeśli macie więcej dzieci), zanim zaczniecie o relację dbać. Chcę powiedzieć, że jeśli Wasz związek trzyma się razem tylko w płaszczyźnie zaangażowania, to nic straconego. Trzeba sobie to uświadomić a potem zacząć wprowadzać te działania, słowa i gesty, które ożywią intymność i namiętność. Może zaczniecie od wspólnych spacerów, lub codziennego przytulenia na dobranoc? Może umówicie się, by wyłączać telewizory, komputery i telefony na godzinę lub dwie wieczorem?

Jeśli Wam będzie trudno zacząć, z pomocą przyjdzie Pudełko dla Par, w którym znajdziecie aż 30 propozycji takich prostych, małych rytuałów, które ubogacają codzienność. A jeśli szukacie wzajemnego poznawania się na nowo i lepszego przechodzenia konfliktów, koniecznie zerknijcie do Kart Potrzeb. Ćwiczenia, które proponuję idealnie się Wam sprawdzą.

Choć miłość pełna przez psychologów bywa określana jako równoczesne występowanie namiętności, intymności i zaangażowania, to życie pokazuje, że związek przechodzi przez różne fazy. Każda z nich ma swoje znaczenie i daje przestrzeń na coś innego (wyobrażasz sobie, jak niedbale byśmy wychowywali dzieci i ile by ich się rodziło, gdyby namiętność nieustannie pozostawała na poziomie 100%?). Ważne jest, aby zachować uważność na relację i utrzymywać gotowość inwestowania w nią choćby garści minut, także w tych bardziej wymagających okresach. Może się wówczas okazać, że strzępki wspólnego czasu wykorzystane na wyjątkową bliskość i intymność staną się ulubionymi wspomnieniami.